poniedziałek, 25 czerwca 2012

JAMIE OLIVER, LEKCJA 1 - SYCĄCE ŚNIADANIA: Omlety.

Omlety są smaczne i superszybkie do przyrządzenia. Zwykły omlet jest pyszny sam w sobie. Jeżeli jednak lubisz łączyć różne składniki. wypróbuj kilku kombinacji smakowych - są naprawdę dobre, bez względu na to czy jesz omlet na śniadanie, obiad, czy nawet na kolację w wieczór, w który nie chcesz spędzić w kuchni zbyt dużo czasu.
JAMIE OLIVER - MINISTRY OF FOOD



Przygotowanie tradycyjnego omleta wydaje się nudne, dlatego Jamie Oliver proponuje kilka dodatkowych rozwiązań, aby nasze śniadanie, obiad czy kolacja była bardziej ciekawa. Na przykład omlet z boczkiem lub omlet "na kaca" z kiełbaskami i papryczką chilli. Do tego drugiego niestety się nie nadawałem :-), a boczku nie było pod ręką - więc te dwa pomysły skreśliłem już na samym początku (na pewno je kiedyś wypróbuję). Mogłem też przygotować omlet z grzybami, ale moja ostatnia wyprawa do lasu zakończyła się niepowodzeniem. Bo albo po prostu nie było grzybów, albo ktoś mnie uprzedził i sprzątną mi je wszystkie sprzed nosa. Ostatni pomysł, to omlet z pomidorami i bazylią. I to właśnie tę wersję postanowiłem wypróbować.


Składniki na I porcję.
2 duże jajka (najlepiej z hodowli naturalnej lub ekologicznej)
sól morska i świeżo zmielony pieprz
kawałek masła
 2-3 gałązki świeżej bazylii
garść pomidorków kotajlowych
oliwa z oliwek
ser cheddar (ja użyłem naturalnego camemberta)







Sposób przyrządzania:
Do miski wbij jajka, następnie dodając szczyptę soli i pieprzu. Rozbełtaj dobrze jajka widelcem. Zerwij z 2-3 gałązek świeżej bazylii i porwij je grubo. Przekrój na pół garść pomidorków koktajlowych. wrzuć na gorącą patelnię z kawałkiem masła, skrop oliwą, a następnie dodaj szczyptę soli i pieprzu.
Smaż i przewracaj około minuty, a następnie zmniejsz ogień do średniego i posyp pomidorki listkami bazylii. Wlej jajka i przechylając patelnię, rozprowadź je na niej. Kiedy omlet zacznie się ścinać i tężeć, ale jego wierzch w niektórych miejscach będzie nadal surowy, posyp go cheddarem (jeżeli używasz naturalnego camemberta - omiń tę czynność). Za pomocą łopatki oderwij brzegi omletu od patelni, a następnie złóż go na pół. Kiedy spód zacznie się robić złotobrązowy, zdejmij patelnię z ognia i zsuń omlet na talerz.
(Na koniec posyp ciepły jeszcze omlet pokrojonym w plasterki camembertem)





Wykorzystany przepis znajdziesz w:
 


sobota, 23 czerwca 2012

A jednak DŻEM! truskawkowo-rabarbarowy :)


Niedawno zastanawiałem się, co zrobić z rabarbarem, który miałem pod ręką. Muffinki, ciasto drożdżowe czy kompot? A może by tak zrobić dżem? Czemu nie(!) - wystarczy tylko znaleźć dobry przepis, ale skąd mam wiedzieć który jest dobry, skoro nigdy w życiu nie robiłem dżemu? Najbardziej pomocny okazał się Facebook, nie książki kucharskie, nie stare przepisy z zeszytu mamy, ale Facebook. I w ten oto sposób pojawiła się pani Kasia, która podrzuciła mi linka do swojego bloga, a tam - przepis na dżem truskawkowo-rabarbarowy. Brzmi smacznie, prawda?

Składniki na 500g dżemu:
700 g truskawek
400 g rabarbaru
350 g cukru trzcinowego, nierafinowanego (ja użyłem 280 g zwykłego cukru) !zmniejszyłem ilość cukru, ponieważ lubię lekko kwaskowaty posmak dżemów!
sok z 1/2 cytryny
50 ml Amaretto (mam nadzieję, że właścicielka przepisu się nie pogniewa, ale zapomniałem go dodać!!!)




Jak przygotować?

Truskawki myjemy, odszypułkowujemy (bardzo duże truskawki można przekroić na pół). Rabarbar myjemy, osuszamy i kroimy na 1-1,5 cm kawałki; następnie dodajemy sok z cytryny.

Owoce umieszczamy w dużym, płaskim, rondlu. Zasypujemy połową cukru i odstawiamy na kilka godzin, aż owoce puszczą sok. Następnie wszystko zagotowujemy i po ostudzeniu pozostawiamy pod przykryciem w chłodnym miejscu na noc.

Na drugi dzień smażymy ponownie, dosypując pozostały cukiej, na małym ogniu przez około 15 minut. Odstawiamy na 2-3h, po czym znów smażymy (od 15 do 30minut). NIE ZAPOMNIJMY W TYM MOMENCIE DODAĆ AMARETTO - MI UDAŁO SIĘ ZAPOMNIEĆ :). Smażymy do otrzymania odpowiedniej konsynstencji. 

Podczas smażenia mieszamy delikatnie dżem drewnianą łyżką, żeby się nie przypalił.

Gorący dżem przekładamy do gorących, suchych słoików. Szczelnie zakręcamy i odwracamy do góry dnem.







Wykorzystany przeze mnie przepis znajdziesz na blogu: mamaalergikagotuje.blogspot.com
 Dżem bierze udział w akcji kulinarnej KONFITURY na durszlak.pl

środa, 20 czerwca 2012

Na śniadanie Ilustrowany Kurier Polski.


W piątek ukazał się Ilustrowany Kurier Polski, gdzie możecie przeczytać tekst Marty Jankowskiej o blogach. Nie przeoczcie fragmentu o blogach kulinarnych, a dokładnie o blogu Good Life. :-)


Tekst można przeczytać >>TUTAJ<<

wtorek, 19 czerwca 2012

Zbrodnia w jedenastu odsłonach.

Na początku było opowiadanie. I każdy szanujący się "kryminalista", oprócz powieści, do dzisiaj popełnia także krótkie formy.

Grzegorzewska, Jodełka, Klejzerowicz, Koziołek, Krawczyk, Lingas-Łoniewska, Olejniczak, Ostaszewski, Pawlak, Pilis, Skowroński - to oni oderwali mnie od garów, i zaciągnęli do czytania. Pozwoliłem im wciągnąć się w mrok tajemnic. Łakomie pochłaniałem historie, gdzie młode pokolenie mści się za krzywdy przodków, dziecko za marność swojej egzystencji, a los sprawiedliwie mści się na zbrodniarzu.
Zatrute pióra to skumulowana wyobraźnia kryminalna jedenastu polskich pisarzy. Prezentują oni najróżniejsze podgatunki kryminału: od kryminału społecznego poprzez obyczajowy, gangsterski po dreszczowiec.
Zatrute pióra to opowiadania, które wciągną każdego w mrok tajemnicy. Wystarczy tylko pozwolić im się wciągnąć.
Szczerze polecam. Przemo.

P.s.: Teraz mogę wrócić do kuchni.

niedziela, 17 czerwca 2012

Kompot, dżem czy drożdżówka? Czyli... co zrobić z rabarbaru.


 Kompot, ciasto drożdżowe, a może jednak dżem?
Pomóżcie!

środa, 13 czerwca 2012

Maki Sushi w Strefie Kibica

Czy jest ktoś, kto wczoraj nie kibicował BIAŁO-CZERWONYM podczas meczu z Rosją? Czy to na stadionie, czy w strefie kibica, czy w domu przed telewizorem.
Razem z Przyjaciółmi stworzyliśmy włanną strefę kibica. Postawiliśmy w pokoju mały telewizor, półmiski wypchaliśmy czipsami, a szklanki schłodzoną pepsi, i do BOJU!
Oczywiście nie samymi czipsami człowiek żyje, więc wkroczyliśmy do kuchni i zabraliśmy się za robienie Sushi. I to w cale nie byle jakie, bo w barwach narodowych.



Zapytacie "jak to w barwach narodowych?" i "po co truskawki z pałeczkami na tym zdjęciu?". Odpowiedź jest prosta - nasze maki-sushi, a właściwie HOSOMAKI, (bo tak nazywają się roladki z jednym lub dwoma składnikami), są z truskawkami. :)

Wiem, że sushi kojarzy się jedynie z surową rybą, a przecież nazwa pochodzi od japońskiego słowa su co oznacza ocet, a shi jest skrótem słowa meshi czyli ryż. Krótko mówiąc jest to zakwaszony ryż, co prawda podawany z rybą, ale nie tylko surową, bo i gotowaną czy marynowaną.
Jednak nie każdy lubi rybę. Dlatego nowoczesna kuchnia zastąpiła ją różnymi produktami (mięsem, owocami, warzywami).

My zrobiliśmy dwa rodzaje: wspomniane już hosomaki z truskawkami i chu maki (roladki z trzema składnikami) z tuńczykiem, papryką i ogórkiem.





A o to sushi-testerzy :-)

piątek, 8 czerwca 2012

Ja VS gofry.

W zamian za naukę pieczenia chleba, ja otrzymałem mnóstwo wskazówek jak zrobić genialne gofry. Ze śnieżką i truskawkami oczywiście.


Trudno mi było zanotować proporcje, ponieważ przepisy z których korzysta Tomasz, to takie "na oko".
Potrzebujemy:
- mąkę
- cukier
- proszek do pieczenia
- dwa jajka
- mleko

Wszystko razem miksujemy i wylewamy na rozgrzaną gofrownicę. 
- A kiedy będą gotowe? - zapytałem.
- Gofr będzie gotowy jak zacznie pachnieć dobrym gofrem - odpowiedział Tomek.





czwartek, 7 czerwca 2012

Fotograf VS piekarnik, czyli jak fotograf upiekł swój pierwszy pełnoziarnisty chleb.

Tym razem role się odwróciły. Ja chwyciłem za aparat, a Tomek [czyt. Toffik] (wykonawca większości zdjęć na tym blogu) zabrał się za gotowanie, a raczej pieczenie! I to chleba! A to nie lada wyzwanie.


Do upieczenia chleba Tomasz wykorzystał przepis, którego po raz pierwszy użyłem jakieś dwa miesiące temu, i od razu stał się faworytem wśród moich przepisów :-) (patrz post: 10.04.2012)

Do wykonania potrzebował:
1 kg mąki krupczatki, 6 łyżek siemienia lnianego, 6 łyżek łuskanego słonecznika, 1 szklanka otrąb pszennych lub żytnich, 2 łyżki soli, 3,5 łyżki cukru, 5 dag świeżych drożdży, 1 litr wody.
 Słonecznik, którego niestety nie udało mu się kupić, zastąpił pestkami dyni.

Do dzieła!
Mąkę krupczatkę wsypał do dużej miski, dorzucił ziarna, sól, cukier i drobno pokruszone drożdże. Wszystko bardzo dokładnie wymieszał, następnie zalewając litrem wody. Ponownie wymieszał do powstania masy.
Ciasto zrobiło się bardzo luźne, i dobrze! Wtedy należy odstawić do wyrośnięcia na około 20 minut. Po tym czasie należy przemieszać ciasto i przełożyć do dwóch średnich, natłuszczonych keksówek. Znowu odstawiamy ciasto do ponownego wyrośnięcia na około 15-20 minut. Po tym czasie wkładamy do nagrzanego do 230'C piekarnika na 55 minut.



Chleb wyszedł ŚWIETNIE. Cóż... od dzisiaj to Tomasz rządzi w kuchni, a ja spróbuję rozpracować to skomplikowane urządzenie, na które wołają APARAT.



UWAGA! POST BIERZE UDZIAŁ W AKCJI DOMOWE PIECZYWO DLA ALERGIKA